Zjazd Służaszczych

W dniach, od wieczora niedzieli 27 czerwca, do przedpołudnia 01 lipca odbył się po raz kolejny zjazd ministrantów. Do tej pory zjazdy odbywały się w Zamienicach/Jaroszówce, których głównym organizatorem był o. Pawło Berezka. Zjazd ministrantów (służaszczych) z roku 2021,  był pierwszym zjazdem Eparchii Wrocławsko – Koszalińskiej i po raz pierwszy odbywał się w nowym miejscu. Miejscem tym była Jackówka w Jordanowie pod Międzyrzeczem. Jackówka jest to osobno stojący, dwupiętrowy dom letniskowy, w którym można mieszkać cały rok. Organizatorem głównym był o. Ernest Sekulski, a współorganizatorami byli: o. Pawło Berezka i o. Iwan Jadłowski.

             Początek był niewesoły. Na miejscu po otworzeniu drzwi Jackówki włączył się alarm, okazało się, że panel sterowania jest zepsuty i po wyłączeniu alarmu, „pikał” często i dość natrętnie. Kleryk, który nas wpuszczał mówił, że nie wie czy da się to naprawić, bo poprzednia grupa przy tym dźwięku wyjeżdżała. Niektórzy mówili: „aż tak nie przeszkadza”, „da się przeżyć”, ale po 1,5 h część uczestników naprawdę zaczęła żałować, że nie są głusi. Na szczęście przyszedł pan Wowa, ponaciskał guziki z panelu i dźwięk zniknął. Mi naprawdę ulżyło. Jak Pan Wowa poczuw mowu, jakoju my howoryły, „buw zszokowanyj”.

            Pierwszego dnia zwiedzaliśmy Międzyrzecki Rejon Umocniony. Najpierw chodziliśmy przez dwie godziny po bunkrach – godzinę na zewnątrz i godzinę w środku. Potem jeszcze 40 min na inny bunkier, tym razem na zewnątrz. Szliśmy przez pole i słońce trochę przypiekało, niektórzy zaczęli już trochę żałować, że biorą w tym udział. Po dojściu na miejsce do głosu doszło rozczarowanie: „to dlatego tu przyszliśmy”. Był to w zasadzie taki sam bunkier jakie już widzieliśmy, tylko do niego szliśmy 40 min. Dla niektórych perspektywa powrotu na własnych nogach była koszmarem, który stał się rzeczywistością: „Że co?! Znowu muszę iść?!” Na całe szczęście wszyscy wiedzieli, że na miejscu miała być niespodzianka – być może jakiś transport.

            Kiedy przyjechał po nas wóz opancerzony, „z czasów drugiej wojny światowej”, wielu ulżyło. Jechało się bardzo fajnie. Wracając kierowca pokazał nam pięciometrowy „wilczy dół” i działającą do niego zapadnię w korytarzu bunkra. Naprawiał ją z pomocą kolegów przez trzy miesiące. Obecnie jedna z dwóch w Europie.

            Drugiego dnia centralnym punktem, zaraz po Bożestwennij Liturhiji, miało być strzelanie na strzelnicy. Młodsi mieli strzelać z kbks-u, a starci z Ak – 47. Przyjechaliśmy w samą porę, jednak pan który miał nam przeprowadzić szkolenie, był zajęty kimś innym. Przyszedł do nas po dziesięciu minutach i powiedział, że za dziesięć przyjdzie. Gdy po dwudziestu minutach wyjeżdżaliśmy ze strzelnicy, nie było go widać. Wielu było zawiedzionych. Pojechaliśmy nad jezioro Głębokie, później na kręgle. Wielu bawiło się lepiej niż mogłoby na strzelnicy.

            W środę miał odbyć się spływ kajakowy, ale prawie cały dzień padało i nic z tego nie wyszło. Wtedy, po Bożestwennij Liturhiji, pojechaliśmy na kręgle i pizzę, później pod pomnik Chrystusa Króla w Świebodzinie. Wieczorem graliśmy w piłę i karty. W czwartek po Bożestwennij Liturhiji, rozjechaliśmy się do domów.

            Z nauk duchownych przypomnieliśmy sobie, że nasza niewierność nie może zniszczyć wierności Bożej, że Pan Bóg naprawdę nas kocha i że nigdy z nas nie zrezygnuje, że ważnym jest, aby być ostrożnym na różnego rodzaju uzależnienia i nie dać się wciągnąć w wirtualny świat. Przypomnieliśmy sobie jak ważnym jest abyśmy zdobywali i poszerzali nasze kompetencje, tak aby w przyszłości można było jak najlepiej zabezpieczyć byt rodzinie. W ćwiczeniach duchowych trochę przeszkadzały nam mecze Euro 2020 (rano był problem ze wstaniem).       

Mimo wielu przeszkód zjazd ministrantów 2021 uznaję za udany i nie mogę doczekać się następnego.

Jeden z uczestników

Loading