Wasyl Jarczak urodził się 05.03.1914 r. we wsi Serednica, jako jedno z
dziewięciorga dzieci Stefana i Katarzyny, we wsi znanych jako Niunio. Tu ukończył
szkołę podstawową, gdzie językiem nauczania był ukraiński. Po wybuchu wojny
jako jedyny z rodzeństwa został powołany do wojska. Krótko uczestniczył w
kampanii wrześniowej, został wzięty do niewoli i wywieziony na roboty do Niemiec.
Trafił na gospodarstwo rolne, zarządzane przez kobietę, której mąż został
powołany do Wermachtu. Po latach pobyt w Niemczech wspominał dobrze, nauczył
się języka, a co ważniejsze, w jego przypadku, nie musiał strzelać do ludzi.
Pracując u niemieckiej gospodyni, był na tyle dobrym pracownikiem, że kobieta,
kiedy wyjeżdżał żegnała go ze łzami. Będąc w Niemczech pomagał Polakowi –
komuniście, który pracował w fabryce. Przynosił mu jedzenie, dzięki czemu, jak
tamten sam twierdził, nie umarł z głodu. Po latach człowiek ten był wysokim
komunistycznym dygnitarzem w Gdańsku. Nie raz mówił Wasylowi, że jak będzie
potrzebował pomocy, to niech się do niego zgłosi, ale choć dziadek miał jedną czy
dwie sytuacje krytyczne w swoim życiu, kiedy Rozalia mówiła: „skorzystaj z pomocy
tego człowieka”, odpowiadał: „wiesz Rózia, to już dużo czasu minęło, a ja przy tym
człowieku tak kląłem na komunę, że nie wiem co bardziej pamięta, to że kląłem na
komunizm, czy to że mu pomagałem”.
Po wojnie wrócił do swojej wioski i ożenił się z Rozalią (w maju 1946 r.) w
cerkwi w Serednicy.
Podczas sprawowania sakramentu Wasylowi spadła z głowy
korona, co wraz z zawarciem sakramentu w maju, miało być nienajlepszą wróżbą
dla nowożeńców. W 1947 r. zostali przesiedleni w ramach akcji Wisła do Krągu.
Reszta rodziny została wywieziona na Ukrainę do Peremożna. Mieli pięcioro dzieci.
Bazyli kierował mleczarniami i przez wiele lat, aż do śmierci, był sołtysem. Zmarł 16
listopada 1973 r. Po śmierci, zarówno w urzędzie gminy, jak i na komendzie milicji
(komendant Dobrzyński), mówiono, że takiego sołtysa wioska już mieć nie będzie.
Swego czasu kiedy we wszystkich wioskach dookoła Krągu zostały założone PGR –
y Bazyli, a w zasadzie Rozalia, nie dopuścili do powstania tychże w Krągu i
Buszynie, o czym pisała lokalna gazeta „Głos Koszaliński” opisując ten przypadek
na około pół strony.
Wasyl, pomimo tego, że szczerze nienawidził komunizmu, sam miał
książeczkę partyjną. Pewnego dnia, kiedy wybierał się na zebranie, zobaczył, że
dzieci na książeczce narysowały mu długopisem diabła. Choć nie był osobą
gwałtowną, to jednak tym razem dał się wyprowadzić z równowagi. Dzieci, aby
uniknąć konsekwencji, musiały chować się gdzie się da. Kiedy już wiedział, że
zbliża się śmierć mówił do żony: „wiesz Rózia, jeszcze oczyszczę ci dach… bo jak
umrę to nie będzie miał ci kto tego zrobić”.